O istocie studiowania traktatów

© Bartłomiej Walczak

Dawne eu­ro­pej­skie sztuki walki (HEMA) to te­mat zba­dany jak do­tąd w nie­wiel­kim za­kre­sie. Ich tra­dy­cja dawno za­gi­nęła i żad­nej z nich (z wy­jąt­kiem za­pa­sów) nie da się od­two­rzyć na pod­sta­wie obec­nych spor­tów walki – w prze­ci­wień­stwie do sztuk walk Wschodu. Nie ist­nieją już fecht­schu­len ani fecht­me­iste­ren, któ­rzy po­dob­nie jak wschodni sen­sei mo­gliby na­uczyć nas po­słu­gi­wać się mie­czem, ta­sa­kiem, czy też ha­la­bardą. Jedynym sen­sow­nym roz­wią­za­niem umoż­li­wia­ją­cym wskrze­sze­nie tych sztuk jest ba­da­nie i in­ter­pre­ta­cja Fechtbücher, trak­ta­tów o walce.

Obraz ogólny
Rekonstrukcja sztuk walki bro­nią dawną ma swoje ko­rze­nie w XVIII-wiecznym za­in­te­re­so­wa­niu ide­ami ry­cer­stwa i ry­cer­sko­ści. Powieści hi­sto­ryczne au­to­rów ta­kich jak Sir Walter Scott i Sir Arthur Conan Doyle za­in­spi­ro­wały an­giel­skich wiel­mo­żów do zor­ga­ni­zo­wa­nia w roku 1839 w Eglinton tur­nieju, w któ­rym uczest­nicy mo­gli zma­gać się w szran­kach. Grupy od­wo­łu­jące się do ro­man­tycz­nych aspek­tów ry­cer­stwa prze­ży­wają ostat­nio re­ne­sans, czę­sto jed­nak po­nad źró­dła na­ukowe sta­wiają one utarte ste­reo­typy i wy­obra­że­nia o ry­cer­stwie oraz spo­so­bach wła­da­nia bro­nią. Ich mo­ty­wa­cja jest szla­chetna, jed­nakże brak do­stępu do źró­deł oraz roz­ryw­kowe po­dej­ście czę­sto spro­wa­dzają ich na ma­nowce, je­śli cho­dzi o sztuki walki.

Pierwsze próby re­kon­struk­cji sztuk walki miały na pewno miej­sce już w la­tach 90 osiem­na­stego stu­le­cia, kiedy to mię­dzy in­nymi Sir Egerton Castle i Sir Alfred Hutton za­pre­zen­to­wali swoją ana­lizę „pra­daw­nego oręża” szer­sze pu­blicz­no­ści. Autor ar­ty­kułu nie po­siada do­kład­nych re­la­cji z opi­sy­wa­nych zda­rzeń, jed­nakże za­równo z prac Castle’a oraz Huttona wy­nika, iż „pierw­sze kroki” w dzie­dzi­nie re­kon­struk­cji sztuk walki pełne były błę­dów i nie­po­ro­zu­mień. Ich do­ko­na­nia opi­sują sze­rzej ar­ty­kuły Johna Clementsa „Historical Fencing Studies – The British Legacy” oraz Tony’ego Wolfa „The Grand Assault at Arms”.

Zainteresowanie daw­nymi eu­ro­pej­skimi sztu­kami walki ist­nieje już od po­nad wieku, jed­nakże znaczny wzrost po­pu­lar­no­ści za­wdzię­czać na­leży mię­dzy in­nymi na­ro­dzi­nom Internetu, które umoż­li­wiły wspólną pracę uczo­nym, hob­by­stom i prak­ty­kom z ca­łego świata. Zanim to na­stało, wielu z nich dzia­łało w ode­rwa­niu i wszystko mu­sieli oni wy­pra­co­wy­wać sami. Dzisiaj grupy ta­kie jak Academy of European Medieval Martial Arts, The Association for Renaissance Martial Arts, Ochs, Boar’s Tooth, Schola Gladiatoria, The Exiles, CMMA oraz wiele in­nych li­czą so­bie sporo ak­tyw­nych człon­ków i re­gu­lar­nie się ze sobą ko­mu­ni­kują. Rekonstrukcja stała się ce­lem wielu ba­da­czy: hob­by­stów, na­ukow­ców i prak­ty­ków. Grupy te star­to­wały z róż­nych po­zy­cji i pra­wie cał­ko­wi­cie nie­za­leż­nie od sie­bie. Dopiero nie­dawno na­wią­zały ze sobą bliż­szy kon­takt. Zaowocowało to wy­ko­rzy­sta­niem na­uko­wych me­tod w prak­tyce i re­alną moż­li­wo­ścią od­two­rze­nia hi­sto­rycz­nych sztuk walk.

Trudności w re­kon­struk­cji
Istnieją ge­ne­ral­nie dwie po­wszech­nie sto­so­wane me­tody od­twa­rza­nia na­rzę­dzi oraz spo­sobu ich uży­cia. Pierwsza po­lega na ana­li­zie źró­deł i pró­bach na jej pod­sta­wie re­kon­struk­cji przed­miotu, jak to miało miej­sce na przy­kład w przy­padku in­stru­men­tów daw­nych, gdzie nie za­cho­wał się ża­den za­by­tek po­zwa­la­jący na wy­do­by­cie dźwięku. Druga po­lega na wy­ko­rzy­sta­niu za­cho­wa­nego za­bytku w oko­licz­no­ściach jak naj­wier­niej od­da­ją­cych wa­runki, w ja­kich mógł on być uży­wany. Stosowano ją mię­dzy in­nymi ba­da­jąc prze­bi­jal­ność strzał wy­strze­lo­nych z dłu­giego łuku.

Obie me­tody mają swoje wady i za­lety, które na­leży omó­wić w kon­tek­ście „sztuk Marsa”. Analiza źró­deł do­star­cza nam teo­re­tycz­nej wie­dzy na te­mat spo­sobu uży­wa­nia da­nej broni w prze­szło­ści. Jednakże po ich zba­da­niu wciąż po­zo­staje wiele py­tań bez od­po­wie­dzi i w tym mo­men­cie do­cho­dzi do głosu me­toda eks­pe­ry­men­talna. Podobnie jak w wy­padku trak­ta­tów ta­necz­nych, tak i w wy­padku sztuk walk trzeba spró­bo­wać za­sto­so­wać po­sia­daną wie­dzę w prak­tyce. W skraj­nym wy­padku, kiedy nie ma żad­nych źró­deł, naj­pierw ana­li­zuje się samo na­rzę­dzie i spraw­dza, do czego mo­gło słu­żyć. Potem nad­cho­dzi czas na te­sty, w któ­rych za­wsze na­leży sta­rać się jak naj­wier­niej od­two­rzyć ory­gi­nalne wa­runki uży­wa­nia przed­miotu.

Jeśli cho­dzi o sztuki walki, jest to w za­sa­dzie nie­wy­ko­nalne. Używana broń słu­żyła do za­bi­ja­nia rów­nie do­brze wy­szko­lo­nych prze­ciw­ni­ków w wa­run­kach sil­nego stresu. Z oczy­wi­stych przy­czyn w me­to­dzie eks­pe­ry­men­tal­nej musi na­stą­pić pewne przy­bli­że­nie, które od­ci­ska swoje piętno na efek­cie koń­co­wym. Brak źró­deł po­wo­duje u ba­da­czy na­tu­ralną re­ak­cję po­szu­ki­wa­nia ana­lo­gii spo­so­bów uży­wa­nia na­rzę­dzia do cze­goś, co jest im już w ten czy inny spo­sób znane. Stąd też po­wstają nie­po­ro­zu­mie­nia i kar­dy­nalny błąd czę­sto po­peł­niany przez ama­to­rów: do­sto­so­wy­wa­nia na­rzę­dzia do wy­my­ślo­nej me­tody. Do tej ka­te­go­rii na­leży więk­szość po­my­łek po­peł­nio­nych we wcze­snych sta­diach re­kon­struk­cji śre­dnio­wiecz­nych sztuk walki. Truizmem jest, że taka ana­liza nie może do­pro­wa­dzić do słusz­nych wnio­sków.

Wraz ze zgro­ma­dzoną wie­dzą wzra­sta świa­do­mość tego, w jaki spo­sób uży­wano da­nego na­rzę­dzia. Można spraw­dzać ko­lejne tech­niki, po­woli do­cho­dzić do tego, w jaki spo­sób ro­biono to kie­dyś. Wykorzystując w tym celu ory­gi­nalne za­bytki albo ich jak naj­wier­niej­sze re­pliki można do­po­wie­dzieć to, czego nie znaj­dzie się w źró­dłach. Często są to in­for­ma­cje o fun­da­men­tal­nym zna­cze­niu, jak na przy­kład szyb­kość i siła cię­cia mie­czem. Dopiero po­łą­cze­nie dwóch me­tod: ana­lizy oraz eks­pe­ry­mentu daje wgląd w ca­łość sztuki walki.

Wady trak­ta­tów
Adresatami śre­dnio­wiecz­nych trak­ta­tów szer­mier­czych była przede wszyst­kim szlachta, a w póź­niej­szym cza­sie, wraz ze wzro­stem zna­cze­nia no­ta­bli miej­skich, rów­nież i znacz­niejsi miesz­cza­nie. Johannes Liechtenauer nie po­zo­sta­wia żad­nych wąt­pli­wo­ści, do kogo kie­ruje swoje słowa, roz­po­czy­na­jąc w na­stę­pu­jący spo­sób: „Młody ry­ce­rzu, ucz się ko­chać Boga, czcić god­nie damy, a uro­śnie twa sława.”1 Podobnie ano­ni­mowy au­tor fran­cu­skiego „Le jeu de la ha­che” mówi do czy­tel­nika: „Dlatego też każdy czło­wiek, szla­chetny cia­łem i pe­łen od­wagi ze swej na­tury pra­gnie ćwi­czyć się […] szcze­gól­nie w za­cnej sztuce wła­da­nia bro­nią.”2. Fiore dei Liberi w pro­logu za­zna­cza, iż nie chce, aby jego sztuka roz­po­wszech­niła się tu wśród osób, które „nie uży­wa­łyby jej w spo­sób od­po­wiedni.”3. Jego uczeń, Filipo Vadi, po­suwa się jesz­cze da­lej: „…ni­gdy, w żad­nym wy­padku, ta sztuka i na­uka, nie po­winna wpaść w ręce ni­sko uro­dzo­nych, nie­wy­kształ­co­nych lu­dzi.”4

Z dru­giej strony prze­ciwko eli­ta­ry­zmowi, który jest głów­nym za­rzu­tem wo­bec trak­ta­tów, świad­czy fakt, iż mi­strzo­wie mieli świa­do­mość ist­nie­nia za­równo klas niż­szych, jak i spe­cy­ficz­nych dla nich form walki. Wspomniany Fiore pi­sze: „[…] Królowie, Książęta, Hrabiowie, ge­ne­ra­ło­wie, ear­lo­wie, du­chowni i tak da­lej mogą uczest­ni­czyć w po­je­dyn­kach.”. Vadi mówi: ‚Z tego po­wodu za­prawdę po­wia­dam wam, że są oni [ni­sko uro­dzeni] cał­ko­wi­cie nie­zdatni dla tej na­uki, pod­czas gdy moim zda­niem prze­ciw­nie ma się sprawa z każ­dym, kto po­siada ta­lent i piękne członki, jak dwo­rza­nie, scho­la­rzy, ba­ro­no­wie, ksią­żęta, diu­ko­wie i kró­lo­wie.” Autor „Le jeu…” do­daje: „[…] walka to­po­rem jest ho­no­rowa i do­brze wpływa na utrzy­ma­nie ciała, za­równo stanu szla­chec­kiego, jak i nie­szla­chec­kiego.”.

Z pew­no­ścią trak­to­wano klasy niż­sze z góry, świad­czą o tym liczne cy­taty, np. Vadi: „…To nie Niebiosa stwo­rzyły tych lu­dzi [ni­sko uro­dzo­nych], pro­stych i bez ro­zumu lub umie­jęt­no­ści, a także bez ja­kiej­kol­wiek zręcz­no­ści, stwo­rzono ich ra­czej jako bez­ro­zumne zwie­rzęta, zdatne tylko do no­sze­nia cię­ża­rów i wy­ko­ny­wa­nia pa­skud­nej i nie­skom­pli­ko­wa­nej pracy.” Albo u von Danziga, na­zy­wa­ją­cego Zornhaw „złym chłop­skim cio­sem”5, po­nie­waż wła­śnie w ten spo­sób ata­ko­wałby nie­wy­szko­lony w tej broni chłop. Podobnie po­garda Liechtenauera dla mi­strzów gor­szego stanu ob­ja­wia się po­przez na­zy­wa­nie ich leych­me­istere – mi­strzami tańca. Jednakże osoby niż­szego stanu z pew­no­ścią ćwi­czyły wła­sne formy sztuk walki. Interesujący jest fakt, iż za­równo w li­te­ra­tu­rze, jak i w kro­ni­kach po­ja­wiają się wzmianki o wie­śnia­kach po­ko­nu­ją­cych ry­ce­rzy w za­pa­sach, choć cza­sami ja­sno jest to je­dy­nie fi­gura re­to­ryczna, sym­bol lub me­ta­fora. O ist­nie­niu sztuk walki po­krew­nych da­le­ko­wschod­niemu ko­budo świad­czy rów­nież mię­dzy in­nymi roz­dział trak­tatu Paulusa Hectora Maira po­świę­cony walce sier­pem, kosą i ce­pem – z po­czątku pro­stymi na­rzę­dziami rol­ni­czymi.

Niewątpliwie za­równo koszta stwo­rze­nia trak­tatu szer­mier­czego jak i po­wszechny anal­fa­be­tyzm były jed­nymi z głów­nych przy­czyn, dla któ­rych nie ist­niały w śre­dnio­wie­czu księgi skie­ro­wane do stanu ple­bej­skiego. W okre­sie tym ogromną rolę speł­niała tra­dy­cja prze­kazu ust­nego, dla­tego też mo­żemy przy­pusz­czać, iż niż­sze klasy uzy­ski­wały do­stęp do wie­dzy w spo­sób jak naj­bar­dziej prak­tyczny. Nie ozna­cza to jed­nak, że do bi­twy sta­wali lu­dzie, któ­rzy nie po­sia­dali żad­nych lub pra­wie żad­nych umie­jęt­no­ści. Z pew­no­ścią na­wet leych­me­istere po­tra­fili cze­goś na­uczyć po­spól­stwo, a jak wiemy z wielu in­nych źró­deł, miecz i pu­klerz były dość po­pu­larną bro­nią, rów­nież wśród ple­be­ju­szy6.

Stany niż­sze rzadko uczest­ni­czyły w po­je­dyn­kach, jed­nakże zda­rzało się im cza­sem być po­wo­ły­wa­nym pod broń w wy­padku więk­szych po­ty­czek i bi­tew. W walce z wie­loma prze­ciw­ni­kami znacz­nie bar­dziej li­czy się tak­tyka niż ilość zna­nych tech­nik. Najprawdopodobniej miała ona znacz­nie mniej­sze zna­cze­nie, niż umie­jęt­ność za­sto­so­wa­nia ich w wi­rze walki7.

Inną wadą trak­ta­tów jest fakt, że z wieku XIV za­cho­wały się je­dy­nie dwa, a o wcze­śniej­szych nic nie wiemy. Jeśli ktoś pra­gnie re­kon­stru­ować walkę mie­czem i tar­czą w wie­kach XI i XII musi eks­tra­po­lo­wać tech­niki, ja­kie znaj­dzie w póź­niej­szych źró­dłach. Co cie­kawe, trak­taty śre­dnio­wieczne nie zaj­mują się wcale walką mie­czem i tar­czą (je­dy­nie pu­kle­rzem oraz ogrom­nymi nie­miec­kimi tar­czami po­je­dyn­ko­wymi albo cien­kimi tar­czami ry­cer­skimi uży­wa­nymi do po­je­dyn­ków są­do­wych). Dr Sydney Anglo wy­su­nął tezę, że po­cho­dzące ze śre­dnio­wie­cza trak­taty na­leży trak­to­wać jako za­po­wiedź re­ne­sansu. Wypada tu jed­nakże za­uwa­żyć, że tech­niki w nich za­warte sto­so­wano w wie­kach XIV i XV, dla­tego też na­zy­wa­nie ich „Sztukami Walki Renesansu” nie jest może stwier­dze­niem naj­cel­niej­szym. Rozróżnienie po­mię­dzy sztu­kami walk śre­dnio­wie­cza, a tymi z re­ne­sansu może być jed­nak trudne ze względu na fakt, że więk­szość szkół ist­niała i ewo­lu­owała w wie­kach XIV-XVI.

Kolejny pro­blem trak­ta­tów jest nieco in­nej na­tury. Każdy mistrz opi­suje tech­niki na swój spo­sób. Nawet ucznio­wie Johannesa Liechtenauera pre­zen­tują różne in­ter­pre­ta­cje jego wer­sów, co wi­dać w trak­ta­tach Hanko Döbringera, Petera von Danzig i Sigmunda Ringecka. Gdy do­dać do tego moż­liwe po­myłki skryby (jak np. za­miana pod­pi­sów pod ilu­stra­cjami w Codex Wallerstein albo do­dane na mar­gi­ne­sie wersy u Döbringera), czy też ilu­stra­cje nie za­wsze pa­su­jące do tek­stu, nowe słow­nic­two, cza­sem nie­ja­sne, a na­wet ce­lowo za­gma­twane opisy (Talhoffer), dość nie­czy­telne pi­smo (Paulus Hector Mair), brak ist­nie­ją­cych wów­czas za­sad or­to­gra­ficz­nych, stan nie­któ­rych za­cho­wa­nych za­byt­ków (tzw. Solothurner Fechtbuch), a w końcu fakt, że więk­szość z nich ni­gdy nie miała być pod­ręcz­ni­kami, a ra­czej formą pre­zen­ta­cji wła­snej osoby albo dys­ku­sji, wi­dać ja­sno, że od­szy­fro­wa­nie trak­tatu staje się spo­rym wy­zwa­niem.

Należy do­dać, że śre­dnio­wieczni mi­strzo­wie do­sko­nale zda­wali so­bie sprawę ze stop­nia skom­pli­ko­wa­nia sztuk walki: „…sztuka ta jest tak skom­pli­ko­wana, że trudno ją za­pa­mię­tać bez po­mocy ksiąg lub trak­ta­tów…” (mówi Fiore dei Liberi), a także ogra­ni­czeń prze­kazu pi­sa­nego: „Nie można wy­ja­śnić walki tak do­brze na pi­śmie, czy w mo­wie, jak można jej na­uczyć i po­ka­zać przy po­mocy rąk.” (pod­su­mo­wuje Döbringer). Inne moż­liwe źró­dła8.

Do in­nych źró­deł można za­li­czyć kro­niki. Z prze­ka­zami walk przed­sta­wio­nymi w kro­ni­kach roz­pra­wia się jed­nak dość sta­now­czo Sydney Anglo w swo­jej książce „Martial Arts of Renaissance Europe”. Podaje on opisy dwóch walki: po­je­dynku mię­dzy Anthonym Woodville i Bastardem z Burdgundii (1467) opi­sa­nego przez czte­rech świad­ków oraz dru­giej walki mię­dzy Bayardem a Alonzo de Sotomayore (1503) utrwa­lo­nej przez trzy osoby9. Ogromna roz­bież­ność re­la­cji w du­żej mie­rze dys­kwa­li­fi­kuje kro­niki jako źró­dła mo­gące po­móc nam w re­kon­struk­cji sztuk walki.

Z ro­man­sami ry­cer­skimi sprawa ma się nieco ina­czej. Już w nor­dyc­kich sa­gach można od­na­leźć pewne szcze­góły do­ty­czące spo­so­bów uży­wa­nia broni10. Opisy walk przed­sta­wione w ro­man­sach są jed­nak znacz­nie prze­sa­dzone, do­pro­wa­dzone do he­ro­icz­nych roz­mia­rów. Zadawane przez bo­ha­te­rów ude­rze­nia po­tra­fią roz­pła­tać czło­wieka wraz z ko­niem11. Brak tam jed­nak szcze­gó­ło­wych wska­zó­wek, co do kon­kret­nych tech­nik. Dla au­tora ro­mansu li­czy się przede wszyst­kim efekt wy­warty na czy­tel­niku, a nie szcze­gó­łowe opisy walki. Czasem jed­nak można z nich wy­cią­gnąć słuszne wnio­ski, gdy po­równa się je z in­nymi źró­dłami – jak na przy­kład ata­ko­wa­nie nóg prze­ciw­nika, dość czę­sto wy­mie­niane w sa­gach, zo­stało póź­niej po­twier­dzone przez śre­dnio­wieczne zna­le­zi­ska ar­che­olo­giczne.

Do nie­dawna (i nie­stety w pew­nych krę­gach na­wet te­raz) nie­wiel­kie zna­cze­nie przy­pi­sy­wano ry­ci­nom i ilu­mi­na­cjom. Panujący po­gląd na te­mat braku re­ali­zmu w sztuce śre­dnio­wie­cza po­woli jed­nak upada. Okazuje się, iż czę­sto owe przed­sta­wie­nia wy­ka­zują duże po­do­bień­stwo do in­nych, zna­nych nam z trak­ta­tów. Bliższe przyj­rze­nie się tym źró­dłom – bar­dzo licz­nym i nie­stety w du­żej mie­rze igno­ro­wa­nym – może po­móc nam w umiesz­cze­niu sztuk walki w od­po­wied­nim kon­tek­ście spo­łecz­nym i oby­cza­jo­wym.

Ostatnim ze źró­deł może być ar­che­olo­giczna do­ku­men­ta­cja z wy­ko­pa­lisk prze­pro­wa­dzo­nych w miej­scach daw­nych bi­tew, ta­kich jak Towton, czy Wisby. Ukazują one fa­scy­nu­jące in­for­ma­cje na te­mat ran i ob­ra­żeń za­da­wa­nych ów­cze­sną bro­nią i w po­łą­cze­niu z ana­lizą trak­ta­tów, mogą być wielce po­mocne w re­kon­struk­cji rze­czy­wi­stych me­tod walki. Jedyną ich wadą jest to, że z ko­niecz­no­ści ogra­ni­czają się do ura­zów ko­ści, dla­tego też ni­gdy nie można być pew­nym tego, w jaki spo­sób owe rany za­dano. Sztandarowym przy­kła­dem jest tu czaszka, która naj­praw­do­po­dob­niej zo­stała trzy­krot­nie prze­strze­lona beł­tami z ku­szy, co do­pro­wa­dziło do licz­nych spe­ku­la­cji jak to się stało. Niestety, tak bo­gate zna­le­zi­ska jak Wisby, czy Towton są dość rzad­kie.

Jak wi­dać, po­le­ga­nie wy­łącz­nie na tych źró­dłach nie jest wska­zane. Mogą one do­star­czyć nam spo­łecz­nego i kul­tu­ral­nego kon­tek­stu, ale nie ujaw­niają kon­kret­nych tech­nik walki bro­nią. To, co znaj­duje się w tek­stach, ilu­stra­cjach lub na wy­ko­pa­li­skach, na­leży roz­wa­żyć w świe­tle trak­ta­tów i vice versa – trak­taty na­leży umiej­sco­wić w od­po­wied­nim kon­tek­ście kul­tu­ral­nym, aby nie wy­cią­gnąć nie­od­po­wied­nich wnio­sków12.

Dostępne trak­taty
Bezpośrednie in­struk­cje w po­staci trak­ta­tów szer­mier­czych za­czy­nają się po­ja­wiać wraz z koń­cem XIII wieku. Najwcześniejszy znany za­by­tek to I.33 prze­cho­wy­wany w Royal Armouries w Leeds, który opi­suje walkę mie­czem i pu­kle­rzem. Z tego sa­mego okresu po­cho­dzi nie zlo­ka­li­zo­wany jesz­cze wło­ski tekst au­tor­stwa braci Del Serpente, choć pro­fe­sor Anglo wątpi w jego ist­nie­nie. Zdaje się, że te dwie po­zy­cje sta­no­wią pe­wien uni­kat dla swo­ich cza­sów, al­bo­wiem ko­lejny za­cho­wany pod­ręcz­nik da­tuje się do­piero na 1389 rok i zo­stał spi­sany przez mni­cha, Hanko Döbringera, ucznia fecht­mi­strza Johannesa Liechtenauera i jest głów­nie dys­ku­sją mię­dzy au­to­rem a leych­me­istere.

Koniec wieku XIV i po­czą­tek XV to czas, kiedy dzia­łają mi­strzo­wie, któ­rzy po­ło­żyli pod­wa­liny pod sys­te­ma­ty­za­cję sztuk walki: Johannes Liechtenauer (długi miecz, za­pasy), Andrzej z Legnicy (włócz­nia), Ott Żyd (za­pasy) oraz Fiore dei Liberi (kom­pletny sys­tem walki). Szczególnie istotny wy­daje się być fecht­mistrz Liechtenauer, po­nie­waż od niego wy­wo­dzi się tra­dy­cja walki dłu­gim mie­czem, po­wie­lana i roz­wi­jana w XV-wiecznych trak­ta­tach ta­kich mi­strzów jak Peter von Danzig, Sigmund Ringeck, a także i póź­niej u ano­ni­mo­wego au­tora Goliatha, czy też u Jörga Wilhalma i Joachima Meyera. Tradycji tej po­świę­cono już kilka prac na­uko­wych13. Fiore dei Liberi zdaje się być oj­cem tra­dy­cji wło­skiej, która za­czyna się z jego Flos Duellatorum (znamy 3 różne wy­da­nia, wiemy że ist­niało co naj­mniej 5) i jest kon­ty­nu­owana przez Filipo Vadi, a po­tem Achille Marozzo (Opera Nova) oraz Manciolino (rów­nież Opera Nova). Tradycja ta ocze­kuje na do­kład­niej­sze ba­da­nia i szer­sze omó­wie­nie.

Godne uwagi ze źró­deł XV-wiecznych są jesz­cze Gladiatoria trak­tu­jący ści­śle o walce w zbro­jach (moż­liwe że za­wie­ra­jąca uwagi Liechtenauera), oraz fran­cu­ski Le jeu de la ha­che, któ­rego przed­mio­tem jest walka mło­tem lu­cer­neń­skim. Traktat Lecküchnera zaj­muje się ta­sa­kiem (mes­ser) i naj­praw­do­po­dob­niej za­wiera naj­więk­szą ilość tech­nik walki tą bro­nią Stanowczo zbyt prze­ce­niany jest Hans Talhoffer. Co prawda za­wiera on za­pasy we­dług tra­dy­cji Otta oraz cie­kawe roz­działy na te­mat szty­letu oraz młota lu­cer­neń­skiego, jed­nakże jego ry­ciny do­ty­czące dłu­giego mie­cza są wy­soce nie­ja­sne. Niestety, trak­tat ten jest naj­czę­ściej eks­po­no­wany i czę­sto sto­so­wany jako je­dyne źró­dło wie­dzy, co pro­wa­dzi do wielu nie­po­ro­zu­mień w re­kon­struk­cji.

Do in­nych źró­deł na­leżą: Codex Wallerstein, Hans Czynner, Paulus Kal (ry­wal Talhoffera), Sigmund Schinning (za­wiera nieco inną od­mianę glosy Liechtenauera). Istnieją rów­nież źró­dła fran­cu­skie, któ­rych do tej pory jesz­cze w pełni nie zba­dano. Dwa an­giel­skie tek­sty: Harleian oraz MS 39564 oka­zują się być bar­dzo trudne do prze­tłu­ma­cze­nia na ję­zyk współ­cze­sny i do in­ter­pre­ta­cji. Do ostat­nich zna­le­zisk na­leży krótki nie­miecki ma­nu­skrypt trak­tu­jący o dłu­gim mie­czu, jed­nak nie po­dą­ża­jący tra­dy­cją Liechtenauera.

Spośród źró­deł re­ne­san­so­wych, kon­ty­nu­acje tra­dy­cji śre­dnio­wiecz­nych można od­na­leźć w ano­ni­mo­wym trak­ta­cie Goliath, trak­ta­tach Jörga Wilhalma, Achille Marozzo oraz Manciolino, o czym wspo­mniano wcze­śniej. Według prof. Anglo, Pietro Monte, hisz­pań­ski mistrz ze schyłku XV wieku, opi­sy­wał też tech­niki śre­dnio­wieczne. Również Brief Instruction on my Paradoxes of Defence George’a Silvera za­wiera garść cen­nych wska­zó­wek, a jego walka mie­czem i pu­kle­rzem jest po­dobna do tego, co za­pre­zen­to­wano w I.33. Albrecht Dürer – sławny ma­larz – rów­nież po­dej­muje te­mat sztuk walki śre­dnio­wie­cza. Warte przej­rze­nia są rów­nież li­czące po­nad 1000 stro­nic kom­pi­la­cje Paulusa Hectora Maira, no­ta­bla miej­skiego, dla któ­rego sztuki walki stały się ob­se­sją i za­pro­wa­dziły na sza­fot.

Pozycje te na dzi­siej­szy stan wie­dzy w du­żej mie­rze wy­czer­pują ze­staw do­stęp­nych nam źró­deł na te­mat śre­dnio­wiecz­nych sztuk walki. Szerzej na te­mat trak­ta­tów szer­mier­czych wy­po­wiada się S. Matthew Galas w swoim eseju „Szermierka w śre­dnio­wiecz­nej Europie” oraz ar­ty­kule „Bratnie du­sze”. Traktaty nie­miec­kie opi­sał dość do­kład­nie Hans-Peter Hils w swo­jej pracy „Meister Johann Liechtenauers Kunst des lan­gen Schwertes”.

Jak wi­dać, liczba źró­deł jest duża. Niektóre z nich na­uczają wszyst­kiego od po­czątku (Liberi), a inne za­wie­rają tylko wy­bór za­awan­so­wa­nych tech­nik (Codex Wallerstein), które można od­po­wied­nio zin­ter­pre­to­wać tylko z po­mocą in­nych źró­deł. Każdy z trak­ta­tów po­wi­nien zo­stać szcze­gó­łowo opra­co­wany i za­na­li­zo­wany, aby le­piej zro­zu­mieć spo­sób wy­ko­rzy­sta­nia broni.

Uwagi koń­cowe
Ideałem dla każ­dego po­waż­nego stu­denta daw­nych eu­ro­pej­skich sztuk walki by­łoby prze­czy­ta­nie i zro­zu­mie­nie przy­naj­mniej kilku naj­waż­niej­szych trak­ta­tów, ćwi­cze­nie „na su­cho” za­byt­ko­wymi eg­zem­pla­rzami oraz walki z part­ne­rem do­sko­na­łymi re­pli­kami broni i udział w więk­szych po­tycz­kach. Jak do­tąd źró­dła są w du­żej mie­rze trudno do­stępne, pi­sane po ła­ci­nie, w ję­zyku sta­ro­nie­miec­kim albo sta­ro­fran­cu­skim, ra­czej nie­zna­nym oso­bom nie zaj­mu­ją­cym się na co dzień hi­sto­rią lub fi­lo­lo­gią. Sytuacja na szczę­ście dia­me­tral­nie się po­pra­wia, al­bo­wiem za­in­te­re­so­wa­nie trak­ta­tami oraz świa­do­mość tra­dy­cji sztuk walk Zachodu ostat­nio znacz­nie wzro­sły, dzięki czemu po­ja­wia się co­raz wię­cej opra­co­wań i tłu­ma­czeń. Repliki broni wciąż jed­nak po­zo­sta­wiają wiele do ży­cze­nia, a o do­stę­pie do za­byt­ków nie ma co ma­rzyć.

Rekonstrukcja jest za­da­niem trud­nym i wy­ma­ga­ją­cym za­in­we­sto­wa­nia du­żej ilo­ści czasu i pracy. Nie wszyst­kich stać na taki wy­da­tek. Jednakże brak czasu nie może być po­wo­dem, dla któ­rego od­rzuca się źró­dła na rzecz „czy­stej” me­tody eks­pe­ry­men­tal­nej. Przy obec­nym sta­nie wie­dzy można śmiało po­wie­dzieć, że bez po­par­cia źró­dłami nie zdaje ona eg­za­minu. Niezależnie od swo­ich wad (praw­dzi­wej i do­mnie­ma­nej eli­tar­no­ści, ogra­ni­czo­no­ści tech­nik, przy­pad­ko­wo­ści za­byt­ków, które prze­trwały), trak­taty są je­dy­nym wia­ry­god­nym źró­dłem. Dawne „sztuki Marsa” two­rzą na tyle zło­żony i zróż­ni­co­wany sys­tem, że dla ko­rzy­sta­nia z trak­ta­tów nie ma in­nej po­waż­nej al­ter­na­tywy.

Z cza­sem może po­wstaną eu­ro­pej­skie szkoły sztuk walki, a lu­dzie do nich uczęsz­cza­jący będą znali prze­ka­zy­wane tech­niki „z dru­giej ręki”, jed­nakże na­uczy­ciel (czy też „mistrz”) po­wi­nien le­gi­ty­mo­wać się do­głębną zna­jo­mo­ścią te­matu. Wtedy do­piero bę­dziemy mo­gli mó­wić o praw­dzi­wych daw­nych eu­ro­pej­skich sztu­kach walki. Na ra­zie jed­nak przed nami długa droga po­le­ga­jąca na mo­zol­nej in­ter­pre­ta­cji źró­deł.


Przypisy
1 Autor wy­ko­rzy­stał tłu­ma­cze­nia wy­bra­nych czę­ści tra­katu Hanko Döbringera w prze­kła­dzie Grzegorza Żabinskiego.
2 Tłumaczenie „Le Jeu De La Hache” au­tor­stwa prof. Sydneya Anglo.
3 Tłumaczenie „Flos Duellatorum” na zle­ce­nie Royal Armouries w Leeds.
4 Tłumaczenie pro­logu trak­tatu Filipo Vadi’ego przez Luca Porzio.
5 Tłumaczenie wy­bra­nych czę­ści trak­tatu Peter von Danzig au­tor­stwa Grzegorza Żabinskiego.
6 Patrz np. opis mły­na­rza u Chaucera.
7 Temat ten po­ru­szył sze­rzej John Clements w swoim ar­ty­kule „One aga­inst many” (do­stępny na stro­nie ARMA mem­bers) oraz Mark Bertrand w „Tactical sword­sman­ship”.
8 Temat in­nych moż­li­wych źró­deł dla re­kon­struk­cji HEMA omó­wił sze­rzej prof. Sydney Anglo w swo­jej książce „Martial Arts in the Renaissance Europe”.
9 Anglo Sydney, „Martial Arts in the Renaissance Europe”, pp. 18-20
10 Oakeshott Ewartt, „Archaeology of Weapons”
11 patrz np. Chanson de Roland.
12 Christopher Amberger w swoim ar­ty­kule „Playing by the Rules” po­ka­zuje istotę in­ter­pre­ta­cji trak­ta­tów w od­po­wied­nim kon­tek­ście.
13 Do naj­waż­niej­szych na­leżą „Meister Johann Liechtenauers Kunst des lan­gen Schwertes” au­tor­stwa Hansa-Petera Hilsa oraz „Meister Johann Liechtenauers Kunst des Fechtens” Martina Wierschina.

Bibliografia

  1. Anglo Sydney, Martial Arts of the Renaissance Europe
  2. Amberger Christopher, The Secret History of the Sword
  3. Anonim, Chanson de Roland
  4. Chaucer Geoffrey, Canterbury Tales
  5. Clements John, Medieval Swordsmanship
  6. Clements John, Renaissance Swordsmanship
  7. Cvet David, The Art of the Long Sword Combat
  8. Hils Hans-Peter, Meister Johann Liechtenauers Kunst des lan­gen Schwertes
  9. Oakeshott Ewartt, Archaeology of Weapons
  10. Wierschin Martin, Meister Johann Liechtenauers Kunst des Fechtens

Strony WWW

  1. Academy of European Medieval Martial Arts
  2. The Association for Renaissance Martial Arts
  3. Chronique
  4. The Exiles CMMA
  5. Secret History of the Sword

Autor pra­gnie po­dzię­ko­wać na­stę­pu­ją­cym oso­bom za po­moc przy pi­sa­niu po­wyż­szego ar­ty­kułu: John Clements, S. Matthew Galas, Stephen Hick, Russell Mitchell, Patryk Skupniewicz, Grzegorz Żabiński.