Polskie sztuki walki?

© 2003 Batrłomiej Walczak

Profesor Wojciech Zabłocki, mistrz olim­pij­ski w sza­bli spor­to­wej, mi­ło­śnik broni daw­nej, jest twórcą roz­po­wszech­nio­nego w Polsce sys­temu walki mie­czem obu­ręcz­nym na­zy­wa­nym Szkołą Zabłockiego. Powstanie tego dość pro­stego sys­temu nie­wąt­pli­wie przy­czy­niło się do po­pu­la­ry­za­cji idei szer­mierki bro­nią dawną w Polsce.

Sam Zabłocki twier­dzi, iż jego szkoła oparta jest na za­cho­wa­nych śre­dnio­wiecz­nych i re­ne­san­so­wych trak­ta­tach szer­mier­czych. Jasno jed­nak pi­sze też, iż jego za­ło­że­niem jest „piękna walka po­ka­zowa”. Obecnie pa­nuje po­wszechne prze­ko­na­nie, iż pre­zen­to­wany spo­sób wy­ko­rzy­sta­nia mie­cza dwu­ręcz­nego jest do­kład­nym od­zwier­cie­dle­niem tech­nik wy­ko­rzy­sty­wa­nych w śre­dnio­wie­czu i re­ne­san­sie. Chciałem prze­pro­wa­dzić moją ana­lizę pod tym wła­śnie ką­tem, a w tym celu będę po­słu­gi­wał się z jed­nej strony po­zy­cją „Polskie sztuki walki – miecz obu­ręczny i sza­bla hu­sar­ska” au­tor­stwa Zabłockiego, a z dru­giej cy­ta­tami i ilu­stra­cjami z po­sia­da­nych przeze mnie ko­pii trak­ta­tów.

Uchwyt

W swo­jej książce Zabłocki pro­po­nuje chwyt, który dla po­trzeb dal­szych roz­wa­żań na­zy­wać będę le­wo­ręcz­nym. Polega on na uchwy­ce­niu mie­cza lewą dło­nią pod jel­cem, a prawą za gło­wicę. Z roz­mów z oso­bami bę­dą­cymi uczniami uczniów au­tora do­wie­dzia­łem się, iż przy­czyna tego leży w prze­ko­na­niu o więk­szej roli ręki kon­tro­lu­ją­cej gło­wicę przy za­da­wa­niu ude­rzeń. Motywowane jest to wy­ko­rzy­sta­niem dźwi­gni i le­wej ręki jako punktu ob­rotu.

Uchwyt ten na­zy­wam le­wo­ręcz­nym, po­nie­waż na więk­szo­ści ry­cin trak­ta­tów szer­mier­czych wal­czący przed­sta­wieni są z uchwy­tem od­wrot­nym – z prawą ręką przy jelcu. Uchwyt lewą ręką można zna­leźć spo­ra­dycz­nie, wy­stę­puje np. w trak­ta­cie Talhoffera z 1443 roku. Pojawia się też już znacz­nie licz­niej w ilu­mi­na­cjach Kronik Froissarta. Nie jest jed­nak by­naj­mniej tak po­wszechny, jak zdaje się su­ge­ro­wać Zabłocki. Nieliczne ry­ciny, na któ­rych jest przed­sta­wiony, świad­czą ra­czej o jego rzad­ko­ści, ewen­tu­al­nie o uży­wa­niu go przez le­wo­ręcz­nych szer­mie­rzy.

Za uchwy­tem pra­wo­ręcz­nym (oprócz licz­nych ilu­stra­cji) prze­ma­wiają jesz­cze dwa fakty: jest to na­tu­ralne prze­dłu­że­nie uchwytu mie­cza no­szo­nego do tar­czy oraz przed­sta­wie­nia zbroj­nych na ry­ci­nach uka­zu­ją­cych ich z po­chwą na le­wym boku, co jed­no­znacz­nie wy­mu­sza do­by­wa­nie broni prawą ręką tuż pod jel­cem.

Atak

W swo­jej książce Zabłocki po­daje trzy ude­rze­nia, które uznaje za pod­sta­wowe – pio­nowe na głowę i dwa boczne (z le­wej na­zy­wane cię­ciem na pierś, z pra­wej na bok). Dodaje, że ude­rzeń uko­śnych z góry uczy się na dal­szych eta­pach. Pisze: „Ograniczenie ude­rzeń do trzech pod­sta­wo­wych cięć […] ma na wzglę­dzie ele­ment bez­pie­czeń­stwa.”. Sam więc przy­znaje, że re­per­tuar cio­sów jest ogra­ni­czony. Dodajmy, iż w naj­wcze­śniej­szym zna­nym nam trak­ta­cie o dłu­gim mie­czu Hanko Doebringera, ucznia Johannesa Liechtenauera, znaj­dują się in­for­ma­cje przede wszyst­kim o ude­rze­niach uko­śnych – Oberhaw (z góry) i Unterhaw (z dołu). Fiore dei Liberi w swoim dia­gra­mie ude­rzeń nie uwzględ­nia w ogóle cię­cia pio­no­wego z góry.

Sposób wy­ko­ny­wa­nia ata­ków opi­sa­nych przez Zabłockiego różni się dość znacz­nie od tego, co mo­żemy zna­leźć w trak­ta­tach: „Cięcie [pio­nowe] wy­pro­wa­dzamy pio­nowo łu­kiem do przodu i koń­czymy na wy­pro­sto­wa­nych rę­kach, blo­ku­jąc stawy łok­ciowe, szczyt mie­cza za­trzy­muje się na wy­so­ko­ści głowy prze­ciw­nika.”. Sigmund Ringeck pi­sze wy­raź­nie: „…je­śli ude­rzasz z góry z pra­wej strony, idź za cio­sem prawą nogą. Jeśli tego nie uczy­nisz, cios bę­dzie słaby i nie­sku­teczny…” oraz „Zapamiętaj: za­wsze walcz wy­ko­rzy­stu­jąc całą swoją siłę!”.

Tu wła­śnie wra­camy do sprawy uchwytu i dźwi­gni, którą wy­ko­rzy­stuje się do ude­rza­nia. Wyraźnie wi­dać, że spo­sób ataku opi­sany przez Ringecka jest dia­me­tral­nie różny od tego, co opi­suje Zabłocki. U tego pierw­szego cię­cie po­parte jest ru­chem ca­łego ciała i to ru­chem nie­ba­nal­nym – prze­kro­kiem, a nie kro­kiem szer­mier­czym. Celem tego ataku jest roz­pła­ta­nie prze­ciw­nika. U dru­giego istotna jest kon­trola nad bro­nią, a cel to po pro­stu ude­rze­nie w za­stawę prze­ciw­nika lub ewen­tu­alne wy­ha­mo­wa­nie ude­rze­nia, je­śli ten się nie osło­nił. Stąd też dys­ku­syjna sprawa, która ręka jest waż­niej­sza przy cię­ciu – pro­wa­dząca miecz, czy na­da­jąca siłę. Dla ha­mo­wa­nia cio­sów nie­wąt­pli­wie jest to ręka przy gło­wicy. Przy cio­sach sil­nych obie ręce są rów­nie istotne.

Pokazany w książce Zabłockiego sztych jest nie­wąt­pli­wie tech­niką sku­teczną, choć nie je­dy­nym spo­so­bem jego wy­ko­na­nia. Pisząc o nim, au­tor wy­raź­nie za­zna­cza, iż jest nie­bez­pieczny i nie na­leży uży­wać go w sy­tu­acjach tzw. „wol­nej walki”.

Praca nóg

W książce Zabłockiego można zna­leźć taki oto cy­tat do­ty­czący pracy nóg: „Uczeń: Oglądając tre­ning wi­dzę, że w walce mie­czem obu­ręcz­nym duże zna­cze­nie ma wła­ściwa praca nóg. Mistrz: Zanim adepci otrzy­mają broń do ręki mu­szą opa­no­wać pod­sta­wowe za­sady po­ru­sza­nia się i po­zy­cje szer­mier­cze. W prze­ciw­nym wy­padku nie będą mo­gli do­brze sko­or­dy­no­wać pracy rąk i nóg.”. Stwierdzenie to jest cał­ko­wi­cie słuszne. Dalsze pa­ra­grafy do­ty­czą jed­nak pracy nóg ty­po­wej w szer­mierce spor­to­wej – krok do przodu roz­po­czyna noga wy­kroczna, krok do tyłu za­kroczna. Zabłocki po­daje na­wet wy­pad jako tech­nikę do walki dłu­gim mie­czem.

Dla kon­tra­stu, po­dany wcze­śniej cy­tat z Ringecka można uzu­peł­nić jesz­cze o kilka li­ni­jek: „Zapamiętaj: je­śli chcesz za­dać cios z pra­wej strony, upew­nij się, że [na po­czątku] twoja lewa stopa znaj­duje się z przodu; je­śli pra­gniesz ude­rzyć z le­wej, z przodu musi znaj­do­wać się prawa stopa. […] Jeśli ude­rzasz z le­wej strony i nie idziesz za cio­sem, po­stę­pu­jesz nie­pra­wi­dłowo. Dlatego też nie­za­leż­nie od tego z któ­rej strony ude­rzasz, po­dą­żaj za cio­sem tą samą nogą. […] Tak na­leży za­da­wać wszyst­kie ciosy.”

Praca nóg opi­sana i po­ka­zana w trak­ta­tach od­biega w znacz­nym stop­niu od tej zna­nej z szer­mierki spor­to­wej. Bardzo czę­ste są bły­ska­wiczne przej­ścia z ataku mie­czem do za­pa­sów (rin­gen), skra­ca­nie i zwięk­sza­nie dy­stansu. Sportowy krok szer­mier­czy ma za­sto­so­wa­nie tylko i wy­łącz­nie wtedy, gdy prze­ciw­nicy wal­czą w li­nii. Natomiast szer­mierka dłu­gim mie­czem, jak już wspo­mnia­łem wcze­śniej, wy­maga pracy ca­łym cia­łem. W du­żej czę­ści ry­cin można do­pa­trzyć się bar­dzo ener­gicz­nych i gwał­tow­nych ru­chów, czę­stych do­sko­ków, rwa­nych ru­chów.

Postawy

Dość klu­czową rolę w trak­ta­tach od­gry­wają po­stawy. Co prawda de­fi­ni­cja po­stawy jest dość trudna do spre­cy­zo­wa­nia, skoro pra­wie każdy mistrz po­da­wał różną ich liczbę, ist­nieją jed­nak cztery, które po­wta­rzają się w każ­dym trak­ta­cie szer­mier­czym szkoły nie­miec­kiej (Ochs – wół, Pflug – pług, Alber – głu­piec oraz vom Tag – z da­chu) i uzna­wane są za pod­sta­wowe. Dodatkowo do­cho­dzi do tego piąta dość uży­teczna po­stawa po­dana przez Liberiego: Coda lunga e di­stesa (długi ogon) plus mul­tum in­nych, uzna­wa­nych obec­nie za wa­ria­cje owych pię­ciu.

Dla kon­tra­stu, w Szkole Zabłockiego znaj­dziemy tylko jedną po­stawę tzw. „szer­mier­czą”, wa­ria­cję nie­miec­kiego pługa tylko z uchwy­tem le­wo­ręcz­nym. W za­sa­dzie do po­staw można by też za­li­czyć za­stawy, które Zabłocki nu­me­ruje od pierw­szej do pią­tej na wzór szer­mierki spor­to­wej, jed­nakże ich od­nie­sie­nie do po­zy­cji trak­ta­to­wych jest trudne. Zasłonę pierw­szą od biedy można by uznać za wa­ria­cję wołu, a drugą za po­sta di donna (po­stawę ko­biecą) Liberiego, gdyby nie fakt, że pa­ro­wa­nie od­bywa się po­przez przy­ję­cie mie­cza prze­ciw­nika na ostrze. Trzecia i czwarta przy­po­mi­nają pług, na­to­miast piąta nie ma żad­nego od­nie­sie­nia do ja­kiej­kol­wiek po­stawy z trak­ta­tów, jest ła­twa do obej­ścia i wy­ko­rzy­sta­nia. Na Zachodzie na­zywa się ją „za­słoną św. Jerzego” i po­cho­dzi ona z XIX-wiecznych woj­sko­wych pod­ręcz­ni­ków do na­uki walki sza­blą.

Oprócz tego trak­taty wy­mie­niają po­stawę pługa jako naj­ła­twiej­szą do obej­ścia i ma­jącą naj­mniej­sze za­sto­so­wa­nie tak­tyczne. Meyer pi­sze wprost: „Pług to pchnię­cie od dołu”. Niemiecka szkoła pre­fe­ruje po­zy­cje wy­so­kie – vom TagOchs, jako da­jące moż­li­wość ataku bez sy­gna­li­zo­wa­nia go prze­ciw­ni­kowi.

Obrona

Kwestią bu­dzącą naj­wię­cej kon­tro­wer­sji jest spo­sób obrony przed na­tar­ciem prze­ciw­nika. Zabłocki pi­sze: „Podstawowym spo­so­bem obrony w szer­mierce są za­słony, czyli za­sło­nię­cie się wła­sną bro­nią, a do­kład­nie – głow­nią wła­snej broni.”. Z ko­lei do tech­nik obron­nych wy­mie­nia­nych w trak­ta­tach można za­li­czyć mię­dzy in­nymi ab­ne­men (od­ję­cia), ab­set­zen (od­bi­cia), abwen­den (zbi­cia), ein­lau­fen (wej­ścia), na­chra­isen (ata­ko­wa­nie po), uber­lau­fen (bie­gnię­cie po­wy­żej). O za­sło­nach nie ma tu mowy. Niemieccy mi­strzo­wie wpro­wa­dzili po­ję­cia vor (przed), in­des (w trak­cie) oraz nach (po), aby scha­rak­te­ry­zo­wać różne ro­dzaje obrony. Vor ozna­cza wy­prze­dze­nie ciosu prze­ciw­nika wła­snym i prze­ję­cie ini­cja­tywy, in­des to naj­czę­ściej wy­ko­na­nie Meisterhaw (mi­strzow­skiego ude­rze­nia), które jed­no­cze­śnie broni szer­mie­rza i rani jego prze­ciw­nika, na­to­miast do­piero do tech­nik nach, naj­mniej chęt­nie sto­so­wa­nych, można za­li­czyć pa­ro­wa­nie.

Sądząc po tym, co czy­tamy w sek­cji sza­blo­wej książki Zabłockiego na te­mat po­je­dyn­ków na cięż­kie sza­ble i za­sad punk­to­wa­nia, źró­dło po­glądu o istot­no­ści za­staw można wy­wieść z prze­pi­sów do­ty­czą­cych sza­bli spor­to­wej, które mó­wią, iż nie­spa­ro­wany wy­pro­wa­dzony atak jest za­li­czany, na­wet je­śli wy­pro­wa­dzone w tym sa­mym cza­sie na­tar­cie szer­mie­rza od­biło cios prze­ciw­nika. Zasada ta cał­ko­wi­cie ni­we­luje wszyst­kie za­lety mi­strzow­skiego ude­rze­nia oraz obrony dy­stan­sem i fak­tycz­nie zmu­sza wal­czą­cego do pa­ro­wa­nia cio­sów.

Pokazane przez Zabłockiego uniki są bar­dzo nie­na­tu­ralne i wręcz nie­bez­pieczne, co przy­znaje sam au­tor: „Należy uwa­żać, aby przed­wcze­sny twój ruch do przodu po wy­ko­na­niu ta­kiego uniku nie spo­wo­do­wał na­dzia­nia się na wy­cią­gnięty miecz prze­ciw­nika. W tym celu na­leży od­cze­kać, aż prze­ciw­nik wy­cofa miecz po na­tar­ciu, da­jąc pole dla twego ko­lej­nego na­tar­cia…”. Unik taki opiera się na wy­gię­ciu do tyłu krę­go­słupa, co zdaje się stać w sprzecz­no­ści z ca­ło­ścio­wym po­dej­ściem śre­dnio­wiecz­nych mi­strzów do pracy nóg i ca­łego ciała. Tam uni­kiem na­zywa się każde zej­ście z li­nii ataku, które czę­sto od­bywa się na bok i do przodu, zmniej­sza­jąc dy­stans do prze­ciw­nika i ni­we­lu­jące za­gro­że­nie szty­chu.

Cytując da­lej Zabłockiego do­cho­dzimy do naj­bar­dziej kon­tro­wer­syj­nego punktu: „Zasłonę na­leży tak wy­ko­nać, aby cię­cie prze­ciw­nika spa­dło ostrzem na ostrze two­jego mie­cza […] w prze­ciw­nym bo­wiem wy­padku trudno jest utrzy­mać silne ude­rze­nie”. Temat pa­ro­wa­nia ostrzem na ostrze jest dość czę­stą przy­czyną nie­po­ro­zu­mień, po­zwolę więc so­bie wy­mie­nić tylko kilka punk­tów świad­czą­cych prze­ciwko tej te­zie bez wda­wa­nia się w więk­sze dy­wa­ga­cje na ten te­mat.

  1. Na eg­zem­pla­rzach mu­ze­al­nych, na­wet po­cho­dzą­cych z pól bi­tew­nych, nie ma tak strasz­li­wych szczerb, ja­kie po­wstają już po pierw­szych mi­nu­tach tre­ningu Szkoły Zabłockiego. Przytoczę tu słowa członka sto­wa­rzy­sze­nia Ars Replica, płat­ne­rza, Wojciecha Sławińskiego, któ­rego ta sprawa rów­nież drę­czyła: „mistrz Zabłocki kil­ka­krot­nie ucie­kał od da­nia mi jed­no­znacz­nej od­po­wie­dzi na to py­ta­nie.”.
  2. Miecze śre­dnio­wieczne były dość lek­kie (do ok. 2 kg), na­to­miast osoby ćwi­czące Szkołę Zabłockiego na­rze­kają, że lek­kie mie­cze szybko się ła­mią. Zabłocki pi­sze w swo­jej książce: „Waga mie­cza dla po­cząt­ku­ją­cych nie po­winna prze­kra­czać 3,5 kg”. Nie jest to kwe­stia ja­ko­ści stali, al­bo­wiem czę­sto­kroć stal dzi­siej­sza jest lep­szej ja­ko­ści od tego, co można było uzy­skać kie­dyś.
  3. Już wcze­śniej po­ka­za­łem, że ist­nieją tech­niki obrony nie zmu­sza­jące szer­mie­rza do pa­ro­wa­nia. Przed więk­szo­ścią ata­ków można się osło­nić bez ko­niecz­no­ści przyj­mo­wa­nia cio­sów na ostrze swego mie­cza, o ile tylko po­łą­czy się to z od­po­wied­nimi po­sta­wami i pracą nóg.
  4. „Twarde” za­słony wy­ma­gają od szer­mie­rza prze­ję­cia na sie­bie ca­łej siły ude­rze­nia, co w wielu wy­pad­kach może się oka­zać zgubne dla broni albo dla wal­czą­cego.

Podsumowanie

System Zabłockiego jest bar­dzo pro­sty do na­uki i nie­wąt­pli­wie umoż­li­wia szyb­kie „wdro­że­nie” uczniów do walk po­ka­zo­wych. Niestety, bliż­sze przyj­rze­nie się temu, co za­pre­zen­to­wano w książce uka­zuje dość liczne nie­zgod­no­ści z do­stęp­nymi nam trak­ta­tami. Źródła nie­któ­rych za­sad można od­na­leźć w re­gu­la­mi­nach szer­mierki spor­to­wej. Problematyczny wy­daje się też być opis wy­ko­rzy­sty­wa­nej broni, która nie jest re­pliką rze­czy­wi­stego eg­zem­pla­rza, a ra­czej na­rzę­dziem do­sto­so­wa­nym do wy­my­ślo­nej me­tody.

Istnieją osoby, które sta­rają się mo­dy­fi­ko­wać sys­tem Zabłockiego na po­trzeby „rze­czy­wi­stej walki”, jed­nakże pro­blem cały czas roz­bija się o za­stawy i blo­ko­wa­nie ostrzem na ostrze. Te dwa aspekty, na któ­rych opiera się Zabłocki, nie mają od­nie­sie­nia ani do źró­deł (w ta­kiej skali, w ja­kiej to su­ge­ruje au­tor), ani do za­cho­wa­nych za­byt­ków. Zwolennicy sys­temu Zabłockiego ar­gu­men­tują jego słusz­ność nie­wielką ilo­ścią oca­la­łych eg­zem­pla­rzy broni oraz eli­tar­no­ścią trak­ta­tów. Niestety, są to ar­gu­menty nie­prze­ko­nu­jące i ła­twe do zbi­cia.

Dla od­miany, sztuki walki przed­sta­wione w trak­ta­tach sta­no­wią spójny i zwarty sys­tem, któ­rego nie jest ła­two się na­uczyć i który wy­maga od wal­czą­cego ogrom­nego za­an­ga­żo­wa­nia za­równo fi­zycz­nego, jak i psy­chicz­nego. Osoba ćwi­cząca w ten spo­sób nie jest w sta­nie po mie­siącu wziąć miecz i „po pro­stu wal­czyć”, ale nie­wąt­pli­wie efekt koń­cowy jest wart wło­żo­nego wy­siłku.

System Zabłockiego ja­kiś czas temu może i był je­dy­nym spo­so­bem uży­wa­nia broni bia­łej, ale te­raz, kiedy co­raz wię­cej źró­deł wy­cho­dzi na świa­tło dzienne i po­ja­wiają się nowe in­for­ma­cje, może nad­szedł czas na we­ry­fi­ka­cję i zmianę usta­lo­nych po­glą­dów.