Początek wykładu

Seminarium z Bobem Charronem (14-15 grudnia 2002)

© 2003 Bartłomiej Walczak. Podziękowania dla Cypriana Bogacza za zdjęcia.

W dniach 14-15 grud­nia 2002 ARMA-PL miała za­szczyt go­ścić w Krakowie Boba Charrona z St. Martins Academy of Medieval Arms z USA. Tematem spo­tka­nia była in­ter­pre­ta­cja trak­tatu Fiore dei Liberi „Flos Duellatorum” z po­czątku XV wieku.

Program se­mi­na­rium ma­ją­cego dać ogólny ob­raz sztuk walki przed­sta­wio­nych w wy­mie­nio­nym źró­dle jest – jak twier­dzi Bob – ra­czej usta­lony, choć in­ter­pre­ta­cja kon­kret­nych tech­nik to pro­ces nie­usta­jący. Przez week­end Bob za­pre­zen­to­wał ca­łość ma­te­riału za­war­tego w wer­sji ma­nu­skryptu po­cho­dzą­cego z mu­zeum w Getty oprócz roz­działu do­ty­czą­cego walki kon­nej (z oczy­wi­stych wzglę­dów). Schemat po­stę­po­wa­nia był na­stę­pu­jący: naj­pierw wstęp teo­re­tyczny do da­nego roz­działu, po­tem de­mon­stra­cja wszyst­kich za­war­tych w nim tech­niki, a na­stęp­nie gru­powe ćwi­cze­nie wy­bra­nych ak­cji.

Bob roz­po­czął od omó­wie­nia sa­mego ma­nu­skryptu oraz jego au­tora w kon­tek­ście hi­sto­rycz­nym póź­no­śre­dnio­wiecz­nych Włoch, dworu Ferrarów i lu­dzi, w kręgu któ­rych naj­praw­do­po­dob­niej ob­ra­cał się Fiore. Również o stro­nie zna­nej jako se­gno po­wie­dział kilka słów, tłu­ma­cząc sym­bo­liczne zna­cze­nie nie tylko czte­rech zwie­rząt, ale też sto­ją­cego w cen­trum scho­lara, układu strony i po­zo­sta­łych ele­men­tów. Trochę szkoda, że brak czasu nie po­zwo­lił na roz­wi­nię­cie tego te­matu.

Cenne były też uwagi na te­mat spo­sobu pracy z sa­mym trak­ta­tem – Bob omó­wił szcze­gó­łowo idee mi­strzów w ko­ro­nach, ich uczniów z pod­wiąz­kami, a także mi­strzów z pod­wiąz­kami, bę­dą­cych kon­trami do pre­zen­to­wa­nych tech­nik. Powiedział parę słów o tym, jak po­szcze­gólne roz­działy łą­czą się ze sobą i dla­czego ma­nu­skrypt Fiore sta­nowi in­te­gralną ca­łość i kom­pletny sys­tem oraz że pa­trząc na niego jako na zbiór tech­nik znacz­nie zu­bo­żamy jego rze­czy­wi­stą war­tość.

Pozostałą część pierw­szego dnia spę­dzi­li­śmy ćwi­cząc wy­brane tech­niki z za­pa­sów oraz ze szty­letu. Dość cie­ka­wym po­my­słem było ćwi­cze­nie „na tempo” – roz­bi­cie kon­kret­nych tech­nik na kilka ru­chów i wy­ko­ny­wa­nie ich przez wszyst­kie pary jed­no­cze­śnie. Ten spo­sób po­zwo­lił ła­two wy­chwy­ty­wać ewen­tu­alne błędy i nie­wąt­pli­wie uspraw­nił cały pro­ces.

Drugi dzień po­świę­cony zo­stał na walkę mie­czem jedną ręką lub obu­rącz, za­równo na da­le­kim, jak i na bli­skim dy­stan­sie, bez zbroi i w zbroi. Podobnie jak pierw­szego dnia, z ogrom­nego re­per­tu­aru tech­nik za­war­tego w trak­ta­cie Fiore, Bob wy­brał do ćwi­cze­nia te naj­bar­dziej in­te­re­su­jące, czy to ze względu na ich fun­da­men­tal­ność, czy też efek­tyw­ność. Dość ob­szer­nie omó­wił po­ka­zy­wane przez Liberiego po­stawy szer­mier­cze w dłu­gim mie­czu, zwra­ca­jąc uwagę na ich stałą liczbę (12) w każ­dym z ma­nu­skryp­tów, po­mimo róż­nic w sa­mych po­sta­wach.

W pre­zen­ta­cji zna­la­zło się też kilka cie­ka­wo­stek, szcze­gól­nie w ma­te­riale sta­no­wią­cym przej­ście mię­dzy roz­dzia­łami – pro­szek ośle­pia­jący albo spe­cjalne mie­cze prze­zna­czone do walki w zbroi. Interesujące były ele­menty „walki ulicz­nej”, ta­kie jak wy­ko­rzy­sta­nie po­chwy mie­cza do unie­ru­cho­mie­nia prze­ciw­nika lub walka na ła­wie. Elementy te pod­kre­ślają uni­wer­sal­ność trak­tatu.

Chyba naj­więk­szym kom­ple­men­tem dla Boba bę­dzie stwier­dze­nie, że pa­trząc na niego mia­łem mo­men­tami wra­że­nie, iż fak­tycz­nie znaj­duję się w XV-wiecznej Italii i pa­trzę na mi­strza szer­mierki, który roz­pra­wia się z na­past­ni­kami, ani na mo­ment nie tra­cąc spo­koju, opa­no­wa­nia, a przede wszyst­kim stylu. Wydaje mi się, że wszy­scy za­pa­mię­tali „sło­nia”, „ry­sia” oraz „wło­skiego szlach­cica”.

Prezentowane przez Boba tech­niki z ra­czej nie po­zo­sta­wiały wąt­pli­wo­ści co do ich sku­tecz­no­ści, szkoda je­dy­nie, że za­bra­kło za­ufa­nego part­nera, z któ­rym Bob mógłby po­ka­zać je na peł­nej pręd­ko­ści. Osobiście uwa­żam, że jak do tej pory pod wzglę­dem edu­ka­cyj­nym było to naj­lep­sze se­mi­na­rium, ja­kie mie­li­śmy oka­zję zor­ga­ni­zo­wać.

Na se­mi­na­rium zje­chała więk­sza część człon­ków ARMA-PL z ca­łej Polski. Była to zna­ko­mita oka­zja, żeby wresz­cie zo­ba­czyć się na­wza­jem, a także dla cał­kiem spo­rej liczby osób, na zda­nie te­stu ARMA Scholar. Jest to dla mnie ko­lejny po­wód do za­do­wo­le­nia – cie­szy mnie ro­snące za­in­te­re­so­wa­nie daw­nymi eu­ro­pej­skimi sztu­kami walki w Polsce.

Opinie innych członków ARMA, uczestników seminarium

Patryk Skupniewicz: Było za dużo na­uki, a za mało sztuk walki. Nastawiałem się na coś cał­kiem in­nego. Z dru­giej strony ba­da­nia też można by po­głę­bić. Bob byłby w sta­nie, cho­ciaż chyba oba­wiał się o po­ziom słu­cha­czy. Nie pa­mię­tam ani jed­nej tech­niki, za to przy­swo­iłem so­bie te rze­czy, które czę­sto umy­kają – ro­dzaj ge­ne­ro­wa­nej u Fiore ener­gii.

Adam Markiewicz:Za mało czasu na przy­swo­je­nie so­bie wszyst­kiego. Warsztaty po­winny trwać dwa razy dłu­żej, ale jak trzeba prze­ka­zać wiele w ogra­ni­czo­nym cza­sie, po­trzebny jest pe­wien kom­pro­mis. W su­mie na­leży po­dzi­wiać Boba za dys­cy­plinę.

Podobało mi się pod­kre­śle­nie po­wią­za­nia po­staw do walki z kil­koma prze­ciw­ni­kami – wła­ści­wie gdy jest się oto­czo­nym. Po pre­zen­ta­cji szty­letu można dojść do wnio­sku, że do walki le­piej sta­nąć bez broni. Jeśli cho­dzi o miecz, to gdzieś za­wie­ru­szyła się za­sada Ringecka o tym, aby wal­czyć z całą siłą, ale to w su­mie dro­biazg.

Łukasz Szczepański: Dla mnie se­mi­na­rium było na­prawdę cenną lek­cją. Bob za­im­po­no­wał mi swoją wie­dzą i umie­jęt­no­ściami. Techniki, które po­ka­zy­wał, nie po­zo­sta­wiały żad­nych wąt­pli­wo­ści, co do ich sku­tecz­no­ści. Jednak naj­cen­niej­szymi rze­czami, ja­kie wy­nio­słem to jak pra­co­wać z trak­ta­tem Fiore i go in­ter­pre­to­wać oraz jak wy­ko­rzy­sty­wać wła­sne ciało oraz słabe punkty prze­ciw­nika do uzy­ska­nia nad nim prze­wagi. Mam tu na my­śli tech­niki, które wcze­śniej [przed se­mi­na­rium] sta­ra­li­śmy się prze­ćwi­czyć, ale mi nie wy­cho­dziły. Nie mo­głem zna­leźć miej­sca, w któ­rym po­peł­niam błąd, a po kon­sul­ta­cji z Bobem oka­zało się, że cho­dziło wła­śnie o uło­że­nie mo­jego ciała, czy sa­mych rąk. Duże wra­że­nie zro­bił też spo­sób, w jaki Charron wy­ko­ny­wał tech­niki. Robił to z jed­nej strony ze swego ro­dzaju lek­ko­ścią, a z dru­giej czu­łem bi­jącą od niego nie­sa­mo­witą pew­ność.

Zdjęcie grupowe. Stoją od lewej: Piotr Olszówka, Mikołaj Ratajczyk, Cyprian Bogacz, Marlon Höss-Böttger, Bob Charron, Artur Kanabus, Colin Richards, Tomasz Doliński, Robert Kostrzewa. Klęczą od lewej: Bartosz Jasłowski, Paweł Furtak, Sebastian Sipowicz (z tyłu), Adrian Bogacz, Radosław Ropka, Łukasz Szczepański. Wcześniej wyjechać musieli: Patryk Skupniewicz, Jan Chodkiewicz i Adam Markiewicz. Z drugiej strony obiektywu stał Bartłomiej Walczak

Zdjęcie gru­powe. Stoją od le­wej: Piotr Olszówka, Mikołaj Ratajczyk, Cyprian Bogacz, Marlon Höss-Böttger, Bob Charron, Artur Kanabus, Colin Richards, Tomasz Doliński, Robert Kostrzewa. Klęczą od le­wej: Bartosz Jasłowski, Paweł Furtak, Sebastian Sipowicz (z tyłu), Adrian Bogacz, Radosław Ropka, Łukasz Szczepański. Wcześniej wy­je­chać mu­sieli: Patryk Skupniewicz, Jan Chodkiewicz i Adam Markiewicz. Z dru­giej strony obiek­tywu stał Bartłomiej Walczak

Opublikowano w Aktualności.

Dodaj komentarz